Odnośnie wpisu numer: 34943 Zanurzyłem się w czeluść Internetu i wyszukałem obydwa programy telewizyjne z kucharzem Karolem Okrasą nagrane na tarasie hotelu w lutym i kwietniu zeszłego roku, którymi Piotr Ambroziak tak się szczycił.
Z programów tych mogliśmy się dowiedzieć, że Iława składa się: z ronda, jeziora, żaglówek na jeziorze, Lidla, mglistych zabudowań w tle, ale nade wszystko 5-gwiazdkowego hotelu. Swoje cele promocyjne bez wątpienia zrealizowali Pan Okrasa, hotel, hotelowy kucharz i sieć supermarketów.
Iława została potraktowana tu jako wstydliwe, bardzo odległe i nieistotne tło. Za to od serca zaprezentowano wnętrza hotelowe. Kuriozalnie zwłaszcza było na początku to, gdy w tle lektor opowiada słów kilka o Iławie, a kamera zamiast po ulicach krąży sobie po korytarzach, saunach, pokojach i restauracji. W pewnej chwili złapałem się na tym, że nachalność promocji hotelu, który musiał wskakiwać w tło niemal w każdej migawce, czyni ten skądinąd smakowity program kulinarny, zupełnie niestrawnym.
Czepiam się? Dziś obejrzałem inny program Okrasy z Grudziądza dla odmiany. I miałem okazję się przekonać, że taką wizytę można zorganizować zupełnie inaczej. Od początku do końca bohaterem jest tutaj miasto, jego panorama, most, Wisła, historia i atrakcje: zamkowa wieża, stare spichlerze, tramwaje. W iławskiej wersji (tej z lutego) przez pierwszą połowę Okrasa nie wychodzi nawet z kuchni.
O turystycznych lub historycznych walorach Iławy w ciągu 50 minut obu programów nawet się nikt nie zająknął. Jedynym plusem była chwilowa obecność Dariusza Paczkowskiego jako eksperta od miejscowej historii, ale to o wiele za mało.
Bez ogródek powiedziawszy - szlag mnie trafia jak widzę tak fatalnie prowadzoną promocję miasta, z pogardą dla Iławy, jej mieszkańców, walorów, atrakcji. Stanowczo protestuję gdy urzędnik na eksponowanym stanowisku, obowiązany reprezentować interesy wszystkich mieszkańców i podmiotów gospodarczych, skupia się na załatwianiu swoich małych, prywatnych spraw. Minął już ponad rok od kiedy Piotr Ambroziak sprawuje swoje stanowisko. Czas powiedzieć: "sprawdzam".
Rozumiem, że w przypadku programów Okrasy sponsorem nie był Urząd Miasta, lecz podmioty prywatne? Rozumiem, że miasto nie dołożyło do tego ani grosza? Nawet jeśli tak było, to Ambroziak rozpowiadał wszem i wobec jaki zaszczyt spotkał miasto i jaki efekt promocyjny wywołała wizyta Pana Okrasy w Iławie. Postanowiłem zatem swoim zwyczajem, na chłodno, klatka po klatce, to przeanalizować.
Otóż szef promocji nie dopilnował, żeby w 50 minutach oby programów przemycić choć kawałek żywego miasta, parku, amfiteatru, ulic, kamienic, czegokolwiek. Potrafił jednak zadbać, żeby Okrasa odwiedził jego dobrego kumpla z "Zielonego Zakątka". Czyli jak Ambroziak chce, to może. Pytanie tylko czego chce? Analizując jego dotychczasowe dokonania trudno nazwać jego pracę "promowaniem Iławy". Przecież dokładnie tak jak w programach Okrasy Iława została potraktowana w jego najnowszym spocie. Tak jakby była małą, zatęchłą wsią z dwoma ulicami na krzyż.
Boli mnie, że promocją Iławy zajmuje się człowiek, który tak dalece tego miasta nie rozumie, a nawet nie lubi. Pracuje tak jakby naszego miasta wstydził, tak jakby była tylko przaśnym dodatkiem do high-stylowego pociągu i hotelu. Kolega Ambroziak ewidentnie pomylił się na jakim stanowisku i w czyim interesie pracuje.
Zwracam się w związku z tym z pytaniami do Pana burmistrza. Czy nadal ma Pan zamiar tolerować ten folwarczny styl wykonywania służbowych obowiązków przez szefa promocji? Czy Iławę stać na prywatne zabawy mało kreatywnego i pozbawionego koncepcji urzędnika na koszt podatników? Kiedy doczekamy się oferty inwestycyjnej z prawdziwego zdarzenia?